Z okazji stulecia pobytu św. Faustyny w Łodzi przy ul. Nowo-Krótkiej (obecnie Krośnieńska 9), a potem Gubernatorskiej (Anramowskigo29) s. M. Elżbieta Siepak ISMM w ostatnim numerze „Oredzia Miłosierdzia” pisze o posłudze Helenki Kowalskiej w domu Marcjanny Sadowskiej po drugim mężu Wieczorek. Na zdjęciu Helenka Kowalska – pierwsza z lewej.
Mieszkanie u wuja Rapackiego przy ul. Nowo-Krótkiej (dziś Krośnieńskiej) i praca u tercjarek franciszkańskich trwały tylko parę miesięcy, bo już 2 lutego 1923 roku Helenka Kowalska przeniosła się do pani Marcjanny Wieczorek, która mieszkała na II piętrze kamienicy przy ul. Gubernatorskiej (dziś Abramowskiego) pod numerem 29, a na parterze prowadziła sklep spożywczy. Była to osoba bardzo przedsiębiorcza. Pochodziła z wielodzietnej rodziny Glapińskich, zamieszkałej we wsi Zapusta Wielka koło Sieradza. Za braćmi przyjechała do Łodzi. Brat Michał prowadził zakład masarski przy ul. Abramowskiego 32, a piekarnię brat Antoni. Marcjanna początkowo pracowała na służbie u wielkiego fabrykanta Scheiblera, gdzie biegle nauczyła się języka niemieckiego i cieszyła się wielkim zaufaniem pracodawców. „Z domu Scheiblera” została wydana za mąż za mistrza murarskiego Wojciecha Sadowskiego, z którym miała troje dzieci: syna i dwie córki, z których pierwsza zmarła w niemowlęctwie. Po tragicznej śmierci syna niedługo zmarł także jej mąż. Pół roku po jego śmierci Marcjanna po raz drugi wyszła za mąż, tym razem za wdowca Antoniego Wieczorka, który miał dwoje dzieci z pierwszego małżeństwa z Antoniną z Kłosińskich.
Tak więc w mieszkaniu przy ul. Gubernatorskiej oprócz Marcjanny i jej męża Antoniego było troje dzieci: Józefa z pierwszego małżeństwa Marcjanny z Wojciechem Sadowskim oraz dwoje pasierbów: Stanisława i Bolesław z pierwszego małżeństwa Antoniego Wieczorka. Helenka głównie zajmowała się tą trójką dzieci i domem. Swoje obowiązki wypełniała znakomicie, skoro chlebodawczyni wspominała, że gdy wyjechała po towar, to była spokojna, bo Helenka w domu zrobiła lepiej niż ona. Pani Wieczorek po latach wspominała Helenkę jako osobę dobrą, tak dobrą, że nie ma słów, radosną, zgodliwą, śmieszkę, umiejącą bawić się z dziećmi i rezygnować ze swych planów, gdy trzeba przyjść z pomocą. Choć wcześniej chciała zrezygnować z tej pracy, to na prośbę chlebodawczyni została na służbie dłużej, gdyż ta spodziewała się dziecka.
W sposób szczególny pani Wieczorek podkreśliła posty, jakie praktykowała Helenka: W roku to: w środy, piątki i soboty. A w Poście – to już co dzień. W Środę Popielcową suszyła zupełnie, potem pościła, dopiero w niedzielę jadła z nabiałem i w poniedziałek, wtorek i czwartek. Gdy ją odwiedziła rodzona siostra, to ze sklepu przyniosła dla niej tylko bułkę, bo był okres Wielkiego Postu, i tak skromnie ją ugościła. Tłumaczyła to pani Wieczorek zwyczajem postu, jaki przejęła z rodzinnego domu.
W życiu zakonnym podejmowanie surowych postów czy większych umartwień wymagało zgody przełożonych, na które Siostra Faustyna ze względu na stan zdrowia często nie otrzymywała pozwolenia. Ale Jezus wiele razy jej tłumaczył, że większą zasługę ma posłuszeństwo woli Bożej niż praktyka surowych postów: Córko Moja, największą oddajesz Mi chwałę przez cierpliwe poddawanie się woli Mojej, a sobie skarbisz tak wielką zasługę, że ani postami, ani żadnymi umartwieniami nie osiągnęłabyś tego. Wiedz o tym, córko Moja, że jeżeli wolę swoją poddajesz pod wolę Moją, ściągasz na siebie wielkie upodobanie Moje; ta ofiara jest Mi miła i pełna słodkości, w niej sobie podobam, ona ma moc (Dz. 904). Siostra Faustyna w pełni przyjęła i zastosowała się do tych słów Jezusa, co wyraziła m.in. taką refleksją: Wierne poddawanie się zawsze i wszędzie woli Bożej, we wszystkich wypadkach i okolicznościach życia oddaje Bogu wielką chwałę; takie poddanie się woli Bożej większą ma w Jego oczach wagę niż długie posty, umartwienia i najsurowsze pokuty (Dz. 724).
Właśnie, posłuszeństwo woli Bożej to kolejny bardzo wyraźny rys duchowości młodej Helenki Kowalskiej. W dzieciństwie słuchała rodziców jak samego Pana Boga, dlatego nie poszła za głosem serca, by wstąpić do klasztoru, lecz pojechała na służbę do Łodzi. Potrzebna była wyraźna interwencja Jezusa na balu w parku Wenecja i Jego słowa wyrzutu: Dokąd cię cierpiał będę i dokąd Mnie zwodzić będziesz? (Dz. 9), by Helenka zostawiła wszystko, także umiłowanych rodziców, i poszła za Jego wyraźnym wezwaniem. W klasztorze, choć była tak niezwykle obdarowana nadzwyczajnymi łaskami, chociaż jej obcowanie z Mieszkańcami Nieba było tak zwyczajne i rzeczywiste jak nasze relacje z ludźmi, to wiedziała, że czymś najważniejszym w życiu człowieka jest wierne pełnienie woli Bożej, objawionej w przykazaniach, obowiązkach stanu, w jej przypadku w regule zakonnej i poleceniach przełożonych czy w rozpoznanych natchnieniach Ducha Świętego. Takiej postawy uczył ją Jezus, gdy mówił: Przyszedłem pełnić wolę Ojca swego. Posłuszny byłem rodzicom, posłuszny katom, posłuszny jestem kapłanom (Dz. 535), i Matka Najświętsza, która nieraz powtarzała: Niepodobna się podobać Bogu nie pełniąc Jego świętej woli. Córko Moja, polecam ci usilnie, abyś wiernie spełniała wszystkie życzenia Boże, bo to jest najmilsze Jego oczom świętym. Bardzo pragnę, abyś się w tym odznaczyła, to jest w tej wierności w pełnieniu woli Boga. Tę wolę Boga przełóż ponad wszystkie ofiary i całopalenia (Dz. 1244).
W życiu zakonnym Siostry Faustyny posłuszeństwo Bogu jaśnieje szczególnym blaskiem, gdyż jest wyrazem zaufania Bogu, ma więc wymiar interpersonalny. W posłuszeństwie Bogu nie chodzi bowiem o wypełnianie jakiś zakazów czy nakazów, ale o zaufanie Jego dobroci, która niczego więcej nie pragnie, jak tylko szczęścia człowieka na ziemi i w wieczności. Dlatego dzisiaj św. Faustyna w swej szkole duchowości nie tylko ukazuje tajemnicę miłosierdzia Bożego, przez pryzmat mistycznych doświadczeń przypomina Kościołowi i światu tę najpiękniejszą prawdę naszej wiary, najpełniej objawioną w życiu, śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa, ale także uczy zaufania Bogu, którego miarą jest właśnie pełnienie Jego woli, oraz postawy miłosierdzia względem bliźnich. Jej szkoła duchowości odwołuje się więc do samych fundamentów chrześcijaństwa, dlatego jest tak głęboko ewangeliczna, a zarazem uniwersalna. Korzystają z niej nie tylko apostołowie Bożego Miłosierdzia, nie tylko kapłani czy osoby konsekrowane, ale w ogromnej większości ludzie żyjący w świecie.
W tym czasie na służbie w Łodzi były trzy siostry Kowalskie, które najczęściej spotykały się w łódzkiej katedrze, gdy przychodziły na niedzielną Eucharystię. Pewnej czerwcowej niedzieli 1924 roku wybrały się także do parku „Wenecja”, który w tamtych czasach był miejscem rozrywki dla mieszkańców Łodzi i okolicznych miejscowości z bardzo bogatym programem dla dzieci i dorosłych. Odbywały się w nim koncerty, spektakle i potańcówki z licznymi atrakcjami. Na taki „bal” wybrały się siostry Kowalskie i ich koleżanka Julita Strzelecka, też służąca (późniejsza szara urszulanka). Dla Helenki było to wydarzenie przełomowe, bo w czasie tańca zobaczyła cierpiącego Jezusa i usłyszała z Jego ust słowa wyrzutu: Dokąd Cię cierpiał będę i dokąd Mnie zwodzić będziesz (Dz. 9). Te słowa zaprowadziły ją do katedry św. Stanisława Kostki, gdzie otrzymała wyraźnie polecenie od Jezusa: Jedź natychmiast do Warszawy, tam wstąpisz do klasztoru (Dz. 10).
Z takim doświadczeniem życia i wiary wyjechała z Łodzi i jeszcze po roku pracy w Ostrówku została przyjęta do Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia, gdzie otrzymała prorocką misję głoszenia światu orędzia Miłosierdzia. Rysy duchowości widoczne już w latach jej służby w Łodzi tak dojrzały w życiu zakonnym, że dziś z jej szkoły duchowości korzystają wierni na całym świecie. Patronuje kościołom, kaplicom, szkołom i dziełom miłosierdzia, a od 13 lipca 2005 roku także miastu Łodzi.
s. M. Elżbieta Siepak ISMM