Czy tylko w tych wielkich?
Bóg kojarzy się z wielkimi sprawami i zadaniami. I słusznie, bo przecież wiara podpowiada to wszystko, co dotyczy naszego pochodzenia i przeznaczenia, grzechu i zbawienia, życia i śmierci – jednym słowem: spraw ostatecznych. Człowiek, który stoi przed decyzją na przykład zawarcia małżeństwa lub w obliczu poważnej choroby, czy gdy przychodzi jakaś klęska żywiołowa czy wojna, zadaje sobie i Bogu pytania o sens tych wydarzeń, o to, co należy robić.
To wszystko jest prawdą, ale czy to oznacza, że dla Boga liczą się tylko wielkie sprawy? A co ze zwyczajnym codziennym życiem, z jego drobiazgami, z tysiącem myśli, słów i reakcji podczas kolejnych godzin, które każdy spędza w domu, w pracy, na spacerze?
Jezus i pomarańcze
Pewnego razu Siostra Faustyna zastanawiała się nad tym, czy ma zjeść pomarańcze, czy nie. Otrzymała je zapewne jako chora, na pociechę, ale przyszła jej myśl, by nie jeść, bo jest Wielki Post, więc dobrze by było się umartwiać. Tłumaczyła sobie, że czuje się już lepiej. Wtedy usłyszała głos w duszy: Córko Moja, więcej Mi się podobasz, jeżeli z posłuszeństwa i z miłości ku Mnie jesz pomarańcze, aniżelibyś z własnej woli pościła i umartwiała się (Dz. 1023). To piękny przykład tego, że Jezus zna każdy szczegół ludzkiego serca, co się w nim dzieje. W tym przypadku dotyczył sprawy tak banalnej, jak jedzenie pomarańczy. Siostra Faustyna rozważała, co ma zrobić, a Jezus dał jej odpowiedź.
Ta historia przywołuje na myśl spotkanie uczniów ze Zmartwychwstałym, który pyta ich: Dzieci, macie coś do jedzenia? (J 21, 5). Oczywiście, te „kulinarne” przykłady są tylko pretekstem do nauki o sprawach o wiele ważniejszych. Jezus wykorzystuje te sytuacje, by wskazywać na prawdy wyższego rzędu.
Tak było choćby w czasie, gdy Sekretarka Bożego Miłosierdzia jako nowicjuszka pracowała w kuchni przy odlewaniu wody z kartofli. Garnek był dla niej za ciężki i nie dawała sobie z tym rady. Żaliła się Jezusowi, że nie potrafi sprostać tej czynności. Pan jej wysłuchał i obiecał wzmocnić siły. Tak też się stało i Siostra Faustyna już bez problemów mogła podjąć tę pracę. Jakież było jej zdziwienie, gdy podniosła pokrywę i ujrzała zamiast kartofli całe pęki czerwonych róż, tak pięknych, że trudno o nich napisać. Wtedy usłyszała w sercu: Taką ciężką twoją pracę zamieniam na bukiety najpiękniejszych kwiatów, a woń ich wznosi się do tronu Mojego (Dz. 65).
Ofiara szydełkiem
Pan, który pochyla się nad małymi sprawami, jest Bogiem z nami – Emmanuelem, Tym, który z miłości bierze pod uwagę to, co małe, niepozorne, bo sam człowiek jako Jego stworzenie jest samą nędzą. Bogu miłe są zatem także ofiary z małych rzeczy. Stają się jednak ważnymi i wielkimi w Jego oczach, bo choć same z siebie są niczym, nabierają wartości z powodu miłości, która je składa w ofierze.
Wymownym tego przykładem jest praca szydełkiem, którą podejmowała Siostra Faustyna. Pewnego razu poprosiła Pana, aby udzielił łaski nawrócenia tylu osobom, ile tego dnia zrobi ściegów szydełkiem. Na odpowiedź Jezusa, że zbyt śmiałe jest to żądanie, bo zbawienie każdej duszy wymaga ofiary, nie zrażona tym Święta powiedziała o swoich ograniczeniach, jakie zostały jej nałożone co do podejmowania pokut i wielkich umartwień. Dlatego prosiła nadal: Panie, przyjmij te drobiazgi z pieczęcią posłuszeństwa jako rzeczy wielkie. I usłyszała głos w duszy: „Córko Moja miła, czynię zadość prośbie twojej” (Dz. 961).
Ta historia jest doskonałą podpowiedzią, w jaki sposób każdy człowiek może składać miłe Bogu ofiary. Nie trzeba szukać rzeczy wielkich, wystarczą te z codzienności, byleby wypływały z czystego serca. Przykładowo, może to być ofiarowanie sprzątania pokoju, któremu towarzyszy prośba typu: Panie Jezu, tak jak ja teraz sprzątam, tak Ty, proszę, sprzątaj duszę bliskiej mi osoby, którą Ci polecam. Miłość potrafi wszystko ofiarować: każdą pracę, trening, rozmowę z drugim człowiekiem, podróż, samotność. Miłość jest pomysłowa i podpowie nastawienie serca.
Życie szare i monotonne
Niektórzy ludzie szukają ciągle mocnych i nowych wrażeń. Szukają zaspokojenia w ekstremalnych sportach, podejmują ryzyko w biznesie, chcą być w najlepszych miejscach na wakacjach. Dużo kupują, zwiedzają, są wszędzie tam, gdzie miałoby być centrum świata. Dla niektórych będzie nim przestrzeń internetowa, dla innych stadiony lub wielkie domy towarowe, jeszcze dla kogoś polityka, rozrywka, używki. Ten cały świat łatwo pochłania człowieka, który przestaje widzieć Boga, a szuka zaspokajania swojego „ja”.
Tymczasem dla człowieka wierzącego centrum jego życia jest Bóg. Odnaleźć Go można na Mszy św., w lekturze słowa Bożego, we własnym sercu na modlitwie. To wymaga jednak ciszy, skupienia, pragnienia Najwyższego i świadomego wyboru Boga, co wiąże się także z rezygnacją z różnych ofert tego świata. Wtedy codzienność, to co jest zwyczajne, nie smuci, nie wywołuje sprzeciwu ani poczucia jakiejś straty.
Siostra Faustyna zapisała: O życie szare i monotonne, ile w tobie skarbów. Żadna godzina nie jest podobna do siebie, a więc szarzyzna i monotonia znikają, kiedy patrzę na wszystko okiem wiary (Dz. 62). Jej pragnieniem i zaspokojeniem był Chrystus. Zwierzała się: Z Nim idę do pracy, z Nim idę na rekreację, z Nim cierpię, z Nim się cieszę (…). Nigdy nie jestem sama, bo On mi jest stałym towarzyszem (Dz. 318).
Jezus w jednej z przypowieści przyrównuje królestwo niebieskie do skarbu ukrytego w roli. Człowiek, który go odnalazł, sprzedał wszystko, ażeby kupić tę rolę (por. Mt 13, 44). To prosty przepis na szczęście, które nie zależy od tego, gdzie człowiek jest i co robi, ale wynika ze skarbu, który jest w sercu. W takiej sytuacji codzienność nabiera zupełnie innego charakteru. Jest przepełniona Bogiem.
To również lekarstwo w życiu religijnym, w którym może czasem dochodzić do błędów, źle ukierunkowanej gorliwości, nastawienia na osiąganie niewłaściwych celów. Tak się dzieje na przykład, gdy ktoś goni za sensacjami, karmi się tylko cudownościami, szuka jedynie tego, co przekracza prawa przyrody. Istnieje wówczas niebezpieczeństwo, że choć cały czas myśli się o Bogu, dochodzi do rozminięcia się z Nim, bo szuka się Go nie tam, gdzie On czeka na człowieka.
Pięknie o świętym życiu w codzienności wypowiedział się kiedyś św. Jan Paweł II. W homilii podczas Mszy beatyfikacyjnej Marii i Alozjego Quattrocchi powiedział o nich: Inspirowani słowem Bożym i świadectwem świętych, ci błogosławieni małżonkowie przeżywali swoje zwyczajne życie w sposób nadzwyczajny (21 X 2001). To ważna lekcja. Chodzi o zwyczajne życie, o małe sprawy, ale przeżywane z Bogiem, według Ewangelii jako duchowej konstytucji.
Gdy spoglądamy na małe rzeczy, które w oczach Pana mogą okazać się wielkie, bo naznaczone miłością, rodzi się w nas uwielbienie Bożego Miłosierdzia. Bo Pan pozwala się znaleźć, jest bardzo blisko, a w swej nieprześcignionej pokorze przyjmuje każdy drobiazg Jemu ofiarowany, jeśli wypływa z czystego serca.
ks. Wojciech Rebeta
——————–
Tekst publikowany w 131 numerze „Orędzia Miłosierdzia”.
Spowiednik Siostry Faustyny, ks. Michał Sopoćko, pouczył ją, że bez pokory nie możemy się podobać Bogu, i zachęcił, aby ćwiczyła się w trzecim stopniu pokory. Jeśli mówił o trzecim stopniu, to znaczy, że jest ich więcej. Z pewnością wiedział, ile i jakie one są, skoro wyjaśnił swojej penitentce, że ten trzeci stopień pokory polega tym, by w przypadku stawianych nam zarzutów, nie tylko się nie tłumaczyć i uniewinniać, ale cieszyć się z upokorzenia (Dz. 270).
Stopnie pokory
Święty Tomasz z Akwinu, pisząc o pokorze (Suma teol. II-II, z. 161), objaśnił nauczanie św. Benedykta, który w Regule wylicza dwanaście stopni pokory. Tę samą liczbę stopni podał cysterski mnich św. Bernard z Clairvaux, doktor Kościoła, w napisanej w 1124 roku „Księdze o stopniach pokory i pychy”. Przedstawiają się one następująco: 1. Trwanie w bojaźni Bożej. 2. Wypełnianie woli Bożej. 3. Okazywanie posłuszeństwa przełożonemu z miłości do Boga. 4. Cierpliwe znoszenie trudności i przeciwności. 5. Wyznawanie przełożonemu wszystkich win. 6. Uznawanie siebie za niegodnego i niezdatnego do czegokolwiek. 7. Uznawanie siebie za gorszego i niższego od wszystkich. 8. Przestrzeganie wspólnej reguły i naśladowanie przykładu starszych. 9. Zachowywanie powściągliwości w mowie. 10. Powstrzymywanie się od wybuchów śmiechu. 11. Wypowiadanie się w sposób spokojny i poważny. 12. Okazywanie pokory przez postawę, zwłaszcza spuszczony wzrok.
Dla kontrastu św. Bernard wymienia również dwanaście stopni pychy: 1. Ciekawość; 2. Lekkomyślność; 3. Niestosowna wesołość; 4. Chełpliwość; 5. Odrębność; 6. Zarozumiałość; 7. Zuchwałość; 8. Obrona grzechów; 9. Kłamliwe wyznawanie grzechów; 10. Bunt; 11. Swoboda grzeszenia; 12. Nałóg grzechu. Według niego każdy stopień pychy może stać się stopniem pokory w następującym porządku: pierwszy stopień pychy – ciekawość, a na przeciwstawnym biegunie jest dwunasty stopień pokory – skromność, szczególnie oczu. Drugi stopień pychy: lekkomyślność, przeciwstawny jest mu jedenasty stopień pokory: mówić rozumnie i mało, głosem łagodnym, itd.
Wymienione stopnie pokory i pychy zasadniczo dostosowane zostały do osób zakonnych. Osobom świeckim raczej trudno je zapamiętać i stosować w codziennym życiu. Wydaje się, że lepszym, łatwiejszym do zrozumienia, zapamiętania i praktycznego zastosowania jest podział pokory na trzy stopnie, przedstawiony przez św. Ignacego z Loyoli w „Ćwiczeniach duchownych”. I tak pierwszy stopień – posłuszeństwo prawu Boga. Jest on bezwzględnie konieczny do zbawienia, a polega na tym, żeby ściśle spełniać przykazania Boże, aby nawet dla zachowania życia nie przestępować żadnego przepisu, który obowiązywałby pod grzechem śmiertelnym. Drugi stopień – doskonalszy niż pierwszy – to obojętność na wszystko prócz służby Bogu i zbawieniu duszy. Polega on na tym, aby z równym poddaniem się woli Bożej przyjmować bogactwo, jak i ubóstwo, cześć u ludzi i wzgardę, długie życie lub krótkie; aby się na żaden grzech powszedni dobrowolnie nie odważyć, nawet za cenę utraty wszystkich dóbr doczesnych, a nawet życia. Najdoskonalszy trzeci stopień – to naśladowanie Jezusa Chrystusa. Polega on na tym, aby razem z Nim wybierać ubóstwo, wzgardę, cierpienie, być wyśmianym, poczytanym za głupca, aniżeli posiadać skarby, rozkosze i sławę mądrości.
Praktyczne ćwiczenia w pokorze
Nie wiemy, czy Siostra Faustyna znała wymienione stopnie pokory (być może wymienione przez św. Ignacego), ale wiadomo, że nieustannie ćwiczyła się w tej cnocie. W rachunku sumienia za okres XI/1936 – X/1937 odnotowała aż 184 zwycięstwa, a tylko 13 upadków (Dz. 1355). Ileż zaistniało sytuacji, w których doskonaliła się w tej moralnej sprawności. Na podstawie jej zapisków możemy stworzyć listę (oczywiście nie wyczerpującą) najważniejszych, najbardziej istotnych i bardzo praktycznych ćwiczeń, które mogłaby nam polecić, aby nabywać pokorę i w niej się doskonalić.
- Przyjmować z głębokim poddaniem się woli Bożej wszystko, co mi ześle (Dz. 1624). Wolę swoją poddaję woli Jezusa (Dz. 1204). Ustawicznie się z Nim jednoczę aktem woli (Dz. 1207). Bądź błogosławiony, o Boże, za wszystko, co mi zsyłasz (Dz. 1208). Z miłością poddaję się najmędrszym wyrokom Twoim, o Boże, a wola Twoja, o Panie, jest mi pokarmem na każdy dzień (Dz. 1145). Poddaję się we wszystkim Jego świętej woli (Dz. 634).
- Znosić wszystko z pokorą (Dz. 786), gdyż nie ma takiego uniżenia się człowieka, które dorównałoby uniżeniu Boga. W imię pokory przyjmować z ogromną, niekiedy heroiczną cichością i cierpliwością to, co daje nam codzienność, zwłaszcza ludzkie „niewyparzone” języki. Nie jest to rzecz łatwa znosić wesoło cierpienia, a zwłaszcza niewinne. Natura zepsuta burzy się, i choć wola i rozum są wyższe ponad cierpienie, bo są w stanie czynić dobrze tym, co im zadają cierpienie, to jednak uczucie robi dużo hałasu i jak duch niespokojny napada na wolę i rozum (Dz. 1152). Niektóre osoby mają szczególny dar dokuczania innym. Ćwiczą, jak mogą. Biedna taka dusza, jak się dostanie pod ich rękę, nic nie pomoże, rzeczy najlepsze są przenicowane (Dz. 182).
- Najdrobniejsze rzeczy czynić z wielkiej miłości – miłość i zawsze miłość (Dz. 140. 1505), bo to oznacza, że traktujemy innych jako lepszych od siebie. W każdej ciężkiej pracy starałam się pierwsza przyjść z pomocą, ponieważ doświadczyłam, jak to się bardzo Bogu podoba (Dz. 65). W pewnej chwili, kiedy przyszłam do celi, a byłam tak bardzo zmęczona, że musiałam chwilę wpierw spocząć, nim się zaczęłam rozbierać, a kiedy byłam już rozebrana, jedna z sióstr prosi mnie, żebym przyniosła jej gorącej wody. Pomimo zmęczenia ubrałam się prędziutko i przyniosłam wody, jakiej sobie życzyła, chociaż od kuchni do celi był spory kawałek, a błoto pod kostki (Dz. 285).
- Akceptować/uznawać swoją małość, nędzę, słabość, grzeszność i przyznać się, uniżyć, bo to zapewnia kolejne łaski. Kiedy znowuż upadłam w ten sam błąd, mimo szczerego postanowienia, chociaż upadek ten był: drobna niedoskonałość i raczej mimowolna, jednak czułam w duszy tak żywy ból, że przerwałam swoje zajęcia i na chwilkę [poszłam] do kaplicy, padając do stóp Jezusa; z miłością i wielkim bólem przepraszałam Pana, wstydząc się tym więcej, że rano po Komunii świętej w rozmowie z Nim przyrzekłam Mu wierność. Jak wielką wartość miał ten maleńki akt pokory, świadczą słowa Pana Jezusa, które usłyszała: Gdyby nie było tej drobnej niedoskonałości, nie przyszłabyś do mnie. Wiedz, ile razy przychodzisz do mnie uniżając się i prosisz o przebaczenie, tyle razy wylewam cały ogrom łask na twą duszę, a niedoskonałość twoja niknie przede mną, a widzę tylko twą miłość i pokorę; nic nie tracisz, ale wiele zyskujesz (Dz. 1293). To są słowa dla nas. Nasze liczne słabości, częste upadki, grzeszki i grzechy, wyrzuty sumienia mają skłaniać do tego, by padać do stóp Jezusa i z wielką miłością i bólem szczerze przepraszać. Takie upokorzenie zaowocuje ogromem łask: Nic nie tracisz, ale wiele zyskujesz.
- Modlić się o pokorę. Jezu, odbij na duszy i sercu moim swoją pokorę (Dz. 267). O pokoro, zakorzeń się głęboko w całej istocie mojej. O Dziewico najczystsza, ale i najpokorniejsza, dopomóż mi zdobyć głęboką pokorę (Dz. 1306).
***
Pokora jest trudną cnotą i niepopularną, nawet wśród powołanych. Mało dusz jest głęboko pokornych (Dz. 1306), bo akt pokory polega na pochyleniu się ku ziemi (łac. humus, stąd humilitas), na uniżeniu się przed Bogiem i przed tym, co Boże w każdym stworzeniu, a człowiek pragnie wielkości (por. Mt 20, 20-28). Ale pokora jest najpiękniejszą cnotą, bo jest to cnota Syna Bożego i Jego Matki, Sługi (Mt 12, 18) i Służebnicy (Łk 1, 28).
ks. Karol Dąbrowski
——————-
Tekst publikowany w 131 numerze „Orędzia Miłosierdzia”.
We wrześniu br. w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach, we wszystkich kaplicach Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia, a także w niektórych parafiach odprawiane są wieczorne nabożeństwa ku czci Miłosierdzia Bożego z Koronką do Miłosierdzia Bożego. Zostały one wprowadzone w 1993 roku (po beatyfikacji Siostry Faustyny) na wzór nabożeństw majowych, czerwcowych czy październikowych. W nabożeństwach wrześniowych odmawiana lub śpiewana jest Koronka do Miłosierdzia Bożego w intencji: o miłosierdzie dla naszej Ojczyzny i całego świata. Jest to miesiąc objawienia przez Pana Jezusa Koronki do Miłosierdzia Bożego i wybuchu drugiej wojny światowej. Te okoliczności, a także sytuacja we współczesnym świecie, szczególnie przynaglają do wołania o miłosierdzie Boga dla nas i całego świata.
Taki tytuł nosi najnowszy odcinek vloga „TU & TAM”, w którym s. Gaudia Skass ze Zgromadzenia Matki Bożej Miłosierdzia wraz z Grzegorzem Czerwickim oraz ekipą ewangelizacyjną odwiedzi . Zakład Karny w Opolu Lubelskim, by dzielić się z naszymi braćmi radością posiadania Miłosiernego Ojca! W Zakładzie Karnym przebywa ponad 600 mężczyz, odbywających karę pozbawienia wolności po raz pierwszy oraz młodociani. Grzegorz Czerwicki jest byłym skazanym, uzależnionym od narkotyków i alkoholu, który spędził w więziennych murach 12 lat. Po swoim nawróceniu postanowił pomóc swoim braciom uwięzionym. Prowadzi spotkania będące bardzo ważnym uzupełnieniem procesu terapeutycznego, gdyż świadectwo płynące od osoby, która sama doświadczyła najciemniejszych stron uzależnienia, najlepiej trafia do osób borykających się z tym problemem i może stanowić impuls do przewartościowania swojego dotychczasowego życia.
Po wyjściu stamtąd podróżowali przez Galileę, On jednak nie chciał, żeby kto wiedział o tym. Pouczał bowiem swoich uczniów i mówił im: «Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi. Ci Go zabiją, lecz zabity po trzech dniach zmartwychwstanie». Oni jednak nie rozumieli tych słów, a bali się Go pytać.
Tak przyszli do Kafarnaum. Gdy był w domu, zapytał ich: «O czym to rozprawialiście w drodze?» Lecz oni milczeli, w drodze bowiem posprzeczali się między sobą o to, kto z nich jest największy. On usiadł, przywołał Dwunastu i rzekł do nich: «Jeśli kto chce być pierwszym, niech będzie ostatnim ze wszystkich i sługą wszystkich!». Potem wziął dziecko, postawił je przed nimi i objąwszy je ramionami, rzekł do nich: «Kto przyjmuje jedno z tych dzieci w imię moje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, nie przyjmuje Mnie, lecz Tego, który Mnie posłał» ( Mk 9,30-37).
Z „Dzienniczka” św. Faustyny
„Miłość, miłość i jeszcze raz miłość Boga, ponad to nie ma nic większego ani w niebie, ani na ziemi. Największa wielkość to jest – miłować Boga, prawdziwa wielkość jest w miłości Bożej, prawdziwa mądrość jest – miłować Boga. Wszystko, co jest wielkie i piękne – w Bogu jest; poza Bogiem nie ma piękna ani wielkości. O mędrcy świata i umysły wielkie – poznajcie, że prawdziwa wielkość jest w miłowaniu Boga. O, jak bardzo się dziwię, że ludzie niektórzy sami siebie oszukują, którzy mówią: nie ma wieczności” (Dz. 990).
Pod takim tytułem w dniach 20-22 września w parafii w parafii św. Józefa w miejscowości Makińsk, w Kazachstanie, odbędą się rekolekcje o godności kobiety. Prowadzą je s. Anastasis Omelchenko z pietropawłowskiej wspólnoty Zgromadzenia Matki Bożej Miłosierdzia, s. Kazimiera Wanat i o. Hans Reiner. W programie rozważanie słowa Bożego, konferencje i warsztaty, a w tym przekaz orędzia Miłosierdzia, które Jezus przekazał św. Siostrze Faustynie.
W dniach 21-22 września br. s. Faustyna Olszewska z kierskiej wspólnoty Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia podzieli się orędziem i duchowym dziedzictwem św. Siostry Faustyny z wiernymi w Parafii Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Poniecu, archidiecezja poznańska.
Taki tytuł nosi kolejny odcinek podcastu „Zeszyty pełne miłości”, w którym Siostra Gaudia Skass z krakowskiego klasztoru Zgromadzenia Matki Bożej Miłosierdzia czyta kolejne numery z „Dzienniczka” św. Siostry Faustyny (273-291) i rozmawia z Grzegorzem Czerwickim, który 12 lat spędził w więziennej celi, m.in. o tym, co Siostra Faustyna robiła w więziennej celi i czy w tej przestrzeni można być wolnym i świadkiem wiary?
21 września br. w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach odbędzie się pierwsze po wakacyjnej przerwie spotkanie krakowskiej wspólnoty Stowarzyszenia Apostołów Bożego Miłosierdzia „Faustinum”. W programie m.in. modlitwa w Godzinie Miłosierdzia i Koronka do Miłosierdzia Bożego, Eucharystia i adoracja Najświętszego Sakramentu, a także konferencja z cyklu ABC życia duchowego i agapa.
Stowarzyszenie „Faustinum”, erygowane w 1996 roku przez metropolitę krakowskiego kard. Franciszka Macharskiego jako dzieło apostolskie Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia zrzesza kapłanów, osoby konsekrowane i świeckie z prawie 90 krajów świata, które za przykładem św. Siostry Faustyny pragną świadectwem życia, czynem, słowem i modlitwą uczestniczyć w Jezusowej misji głoszenia światu orędzia Miłosierdzia. Głównym zadaniem „Faustinum” jest formacja apostołów Bożego Miłosierdzia, którą siostry prowadzą w kilku językach. Więcej informacji na stronie: www.faustinum.pl
Przez wiele lat nie mogłam zdecydować się na napisanie tego świadectwa, ale dziś nadszedł ten dzień. Moje małżeństwo było bardzo burzliwe: przeżyłam wiele upokorzeń, wyśmiewanie się z mojej wiary, ze mnie…; doświadczyłam przemocy fizycznej, psychicznej i ekonomicznej, ale trwałam w sakramentalnym związku, znosząc to wszystko. Kiedy po latach od ślubu zaczęłam z mężem rozmowy o dziecku, wszystko się posypało. Powiedział, że nie chce mieć dziecka i mnie zostawił. Wyprowadził się. Bardzo ciężko to przeżyłam, ale oddałam wszystko Bożemu miłosierdziu. Codziennie w drodze do pracy i z pracy odmawiałam Koronkę do Bożego Miłosierdzia, żeby miłosierny Jezus wskazał mi drogę, co mam dalej robić. Po dwóch miesiącach mąż wrócił do domu i chciał ratować małżeństwo. Dalej trwałam na modlitwie, codziennie odmawiając Koronkę do Bożego Miłosierdzia, żeby wypełniła się wola Boża w naszym małżeństwie również w kwestii posiadania potomstwa.
Stało się: po roku okazało się, że jestem w ciąży. Mąż wpadł w szał, chciał żeby dziecko umarło, żebym poroniła. Stało się inaczej. Lekarz potwierdził ciążę i pokazał na USG, że serduszko naszego dziecka bije. Mąż, gdy to usłyszał, wyszedł i trzasnął drzwiami. Później było już tylko coraz gorzej: ciągle powtarzał, że nie chce tego dziecka, że nie chce mnie w trzecim miesiącu ciąży. Zostałam sama. Nie ustawałam w modlitwie, a ciąża rozwijała się prawidłowo. W 29. tygodniu ciąży, a była to Niedziela Miłosierdzia Bożego, poszłam na Mszę św. wcześniej. Zazwyczaj chodzę na popołudniowe Msze, ale w tym dniu stało się inaczej. Przyjęłam Komunię św. i wróciłam do domu. Nic nie wskazywało na to, że za chwilę zacznę rodzić, a tak się stało. Odeszły mi wody płodowe, zadzwoniłam do lekarza i natychmiast miałam jechać do szpitala.
Wychodząc z domu zapamiętałam jeden obraz: popatrzyłam na telewizor, a mama miała włączoną transmisję z Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach i zaczynała się Koronka do Bożego Miłosierdzia. Pomyślałam tylko: Boże, prowadź nas! I pojechałam do szpitala. Trafiłam tam z zaawansowaną akcją porodową; moje życie i życie dziecka było zagrożone. Lekarze robili, co mogli, żeby powstrzymać poród, ale nie udało się: łożysko się odkleiło i potrzebne było natychmiastowe cięcie cesarskie.
Synek o 19:48 był już na świecie, ale zaczęła się walka o jego życie. Decydujące były trzy pierwsze doby. Udało się. Po 60. dniach, po długiej walce i różnych zagrożeniach oraz niepewności jutra wyszliśmy ze szpitala do domu. Pamiętam, jak pani ordynator powiedziała mi na odchodne: To jest nasz mały cud, że wyszliśmy z tego bez szwanku, że dziecko żyje i jest zdrowe.
Dziękuję Jezusowi Miłosiernemu za dar życia i zdrowia mojego dziecka, za nieustanną pomoc i obecność w naszym życiu. Dziękuję też św. Faustynie za to, że była i jest ze mną w dobrych i w tych trudnych chwilach.
Monika
—————————–
Świadectwa publikowane w 131 numerze „Orędzia Miłosierdzia”.
Świadectwa są także publikowane na stronie: www.faustyna.pl
20 września br., z inicjatywy ks. Tomasza Flaka SCJ, proboszcza Parafii Podwyższenia Świętego Krzyża w Sosnowcu, ul. Bohaterów Getta 31, odbędzie się pierwsze spotkanie formacyjne wspólnoty Stowarzyszenia Apostołów Bożego Miłosierdzia. Poprowadzi je s. Clareta Fečova, wiceprzewodnicząca Stowarzyszenia, oraz s. Maria Faustyna Ciborowska z krakowskiego klasztoru Zgromadzenia Matki Bożej Miłosierdzia. W programie: Eucharystia, wspólna modlitwa, konferencja na temat: „Bóg objawiający się” oraz spotkanie integracyjne.
13 i 14 września br. przypada 89. rocznica objawienia Koronki do Miłosierdzia Bożego. Jezus nauczył dwóch modlitw: Modlitwy Pańskiej, gdy prosili Go o to Apostołowie, i Koronki do Miłosierdzia Bożego, którą podyktował św. Siostrze Faustynie po polsku w wileńskim klasztorze Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia w 1935 roku. Wieczorem, kiedy byłam w swojej celi – zanotowała w „Dzienniczku – ujrzałam anioła, wykonawcę gniewu Bożego. Był w szacie jasnej, z promiennym obliczem, obłok pod jego stopami, z obłoku wychodziły pioruny i błyskawice do rąk jego, a z ręki jego wychodziły i dopiero dotykały ziemi. Kiedy ujrzałam ten znak gniewu Bożego, który miał dotknąć ziemię, a szczególnie pewne miejsce, którego wymienić nie mogę dla słusznych przyczyn, zaczęłam prosić anioła, aby się wstrzymał chwil kilka, a świat będzie czynił pokutę. Jednak niczym prośba moja była wobec gniewu Bożego. W tej chwili ujrzałam Trójcę Przenajświętszą. Wielkość majestatu Jego przenikła mnie do głębi i nie śmiałam powtórzyć błagania mojego. W tej samej chwili uczułam w duszy swojej moc łaski Jezusa, która mieszka w duszy mojej; kiedy mi przyszła świadomość tej łaski, w tej samej chwili zostałam porwana przed stolicę Bożą. O, jak wielki jest Pan i Bóg nasz i niepojęta jest świętość Jego. Nie będę się kusić opisywać tej wielkości, bo niedługo ujrzymy Go wszyscy, jakim jest. Zaczęłam błagać Boga za światem słowami wewnętrznie słyszanymi. Kiedy się tak modliłam, ujrzałam bezsilność anioła i nie mógł wypełnić sprawiedliwej kary, która się słusznie należała za grzechy. Z taką mocą wewnętrzną jeszcze się nigdy nie modliłam jako wtenczas. Słowa, którymi błagałam Boga, są następujące: „Ojcze Przedwieczny, ofiaruję Ci Ciało i Krew, Duszę i Bóstwo najmilszego Syna Twojego, a Pana naszego Jezusa Chrystusa, za grzechy nasze i świata całego. Dla Jego bolesnej męki miej miłosierdzie dla nas”.
Na drugi dzień rano, kiedy weszłam do naszej kaplicy – usłyszałam te słowa wewnętrznie: „Ile razy wejdziesz do kaplicy, odmów zaraz tę modlitwę, której cię nauczyłem wczoraj”. Kiedy odmówiłam tę modlitwę – usłyszałam w duszy te słowa: „Modlitwa ta jest na uśmierzenie gniewu Mojego. Odmawiać ją będziesz przez dziewięć dni na zwykłej cząstce różańca w sposób następujący: najpierw odmówisz jedno „Ojcze nasz” i „Zdrowaś Maryjo”, i „Wierzę w Boga”, następnie na paciorkach „Ojcze nasz” mówić będziesz następujące słowa: Ojcze Przedwieczny, ofiaruję Ci Ciało i Krew, Duszę i Bóstwo najmilszego Syna Twojego, a Pana naszego Jezusa Chrystusa, na przebłaganie za grzechy nasze i świata całego; na paciorkach „Zdrowaś Maryjo” będziesz odmawiać następujące słowa: Dla Jego bolesnej męki miej miłosierdzie dla nas i świata całego. Na zakończenie odmówisz trzykrotnie te słowa: Święty Boże, Święty Mocny, Święty Nieśmiertelny, zmiłuj się nad nami i nad całym światem” (Dz. 474-476).
W kolejnych objawieniach Pan Jezus związał z tą modlitwą wielkie obietnice pod warunkiem odmawiania jej w duchu zaufania wobec Niego i miłosierdzia względem bliźnich. Obietnica ogólna mówi, że przez ufne odmawianie Koronki można uprosić wszystko, jeśli to jest zgodne z wolą Bożą. Ponadto dał obietnice szczegółowe, który dotyczą łaski szczęśliwej i łaski spokojnej śmieci (bez lęku i przerażenia). Mogą je uprosić nie tylko ci, którzy z ufnością odmawiają tę modlitwę, ale także konający, przy których inni jej słowami modlić się będą.
Dzisiaj obok aktu: Jezu, ufam Tobie, jest to najbardziej znana modlitwa do Miłosierdzia Bożego, odmawiana na wszystkich kontynentach nawet w językach plemiennych. Więcej o Koronce i jej historii.
Wspólnota Miłosierdzia, działająca przy Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Melbourne w Australii, prowadzi akcję duszpasterską odmawiania Koronki do Miłosierdzia Bożego w krajach Australii i Oceanii. 14 września – dzień objawienia św. Siostrze Faustynie Koronki do Miłosierdzia Bożego św. Siostrze Faustynie – o godzinie 15.00 wierzący tej części świata łączyć się będą w modlitwie się, prosząc, aby orędzie Miłosierdzia dotarło do wszystkich ludzi i zbliżyło ich do Boga, za Kościół św., jego pasterzy i prześladowanych chrześcijan, o powrót do Boga zagubionej młodzieży, o pokój na Ukrainie i na Bliskim Wschodzie, o radość nieba dla dusz w czyśćcu cierpiących, a także w osobistych intencjach.
Do tej akcji modlitewnej, organizowanej 2 razy w roku (18 maja i 14 września), włączyły się także siostry ze Zgromadzenia Matki Bożej Miłosierdzia oraz czciciele Miłosierdzia Bożego z innych krajów i kontynentów. Więcej informacji: www.worldchaplet.org .
Wystartowałyśmy z nowym, ambitnym projektem w naszej internetowej przestrzeni ewangelizacyjnej pod nazwą „Blisko Rahamim”. Podcast „Zeszyty miłości pełne” to seria w której wspólnie czytamy „Dzienniczek” od początku do końca, w każdym odcinku skupiając się na kolejnych kilku fragmentach. Czytaniu towarzyszą wprowadzenia i komentarze, które pomagają lepiej zrozumieć zapiski naszej św. Siostry Faustyny i wprowadzać w życie to, co Bóg nam przez nią przekazuje.
Podejmujemy to wyzwanie, bo podchodzimy do tej książki z wiarą, że jest w niej zawarty list (miłosny!) Boga do każdego z nas. Wiemy o tym, że Jezusowi bardzo zależało na tym, żeby Siostra Faustyna pisała w każdej wolnej chwili (więc sprawa jest ważna!). Mobilizował ją do pisania mówiąc, że wiele osób będzie z tego korzystać. Słyszałyśmy już setki historii osób, których życie zmieniło się radykalnie po przeczytaniu „Dzienniczka”. Wierzymy, że są tam ważne (i bardzo ważne!) treści dla każdego z nas. Chcemy doświadczyć wspólnej duchowej drogi, tworzyć ten cykl razem, wiedząc, że potrzeba nam towarzyszy drogi, by na niej wytrwać. Droga z Zeszytami to swoiste rekolekcje w drodze, rozłożone na kilka lat.
Odwaga spojrzenia wstecz
Mam spisać zetknięcia się duszy mojej z Tobą, o Boże, w chwilach szczególnych nawiedzeń Twoich. Mam pisać o Tobie, o niepojęty w miłosierdziu ku biednej duszy mojej. Wola Twoja święta jest życiem duszy mojej. Mam ten nakaz przez tego, który mi Ciebie, Boże, tu na ziemi zastępuje, który mi tłumaczy wolę Twoją świętą; Jezu, widzisz, jak mi jest trudno pisać, jak nie umiem tego jasno napisać, co w duszy przeżywam. O Boże, czyż może napisać pióro to, w czym nieraz słów nie ma? Ale każesz pisać, o Boże, to mi wystarcza (Dz. 6).
W pierwszych szesnastu numerach „Dzienniczka” św. Faustyna opisuje głównie pierwsze lata swojego życia przed wstąpieniem do Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia. Na czterech stronach zdołała opisać aż dwadzieścia lat swojego życia! Oczywiście, opisała tylko kluczowe, najistotniejsze momenty, które mają nam pomóc zrozumieć jej niezwykłą drogę z Bogiem. Jej historia z kolei może zainspirować każdego do spojrzenia na własne życie, na drogę, na te momenty, wydarzenia, w których jasno zobaczyliśmy, że Bóg był w nich obecny, że intencjonalnie do czegoś dopuszczał, coś sprawiał, komunikował się z nami. Przypomnijmy sobie momenty szczególnych spotkań z Panem Bogiem. Choć może nam się to wydawać jakieś dalekie, nierealne: Jak to? Bóg miałby się ze mną spotykać?… Ale przecież taka jest prawda. On jest zawsze blisko, chyba że Go świadomie odrzucamy. Może wydaje się nam, że w naszym życiu nic szczególnego się nie wydarzyło lub wręcz mamy odczucie, że w naszej historii Bóg nie jest obecny, zdaje się być obojętny, nie zainteresowany nami.
Jeśli masz takie myśli, zachęcam cię, abyś właśnie dziś, a nawet teraz, odłożył wszystko, co się da odłożyć na później i abyś usiadł w cichym miejscu i porozmawiał z Bogiem. Powiedz Mu, jak się czujesz, patrząc na historię swojego życia. Powiedz Mu tak po prostu, jakbyś rozmawiał z bliskim przyjacielem – szczerze i bez kombinowania. Poproś Go, by ci pokazał sens twojej historii i Jego obecność we wszystkich wydarzeniach, a zwłaszcza tych najbardziej kluczowych. I pozwól, żeby ta rozmowa potoczyła się sama, bez większego planowania, co ma się na niej wydarzyć, do czego ma doprowadzić. Po prostu daj sobie czas na budowanie relacji z Bogiem. Chciałabym cię szczególnie zachęcić do tego, byś prosił Boga o pokazanie ci tych momentów, w których On próbował dać ci do zrozumienia, jak bardzo cię kocha, a może wtedy ty tego nie zauważyłeś. Jestem przekonana, że codziennie, na różne sposoby Bóg daje ci do zrozumienia, jak bardzo cię kocha. Pytanie tylko, czy patrząc na wydarzenia z twojego życia, potrafisz je zinterpretować w tym kluczu dialogu z Bogiem. To wielkie szczęście dostrzegać te codzienne drobiazgi, przez które Bóg nam mówi, że nas kocha!
Siostra Faustyna miała głęboki wgląd w siebie. Wiernie pielęgnowała relację z Bogiem, dbała o czas na modlitwę, o skupienie, wyciszenie, więc z łatwością rozpoznawała te wydarzenia, przez które Bóg mówił do niej: Kocham cię. My też z czasem dochodzimy do coraz większej sprawności w rozumieniu tego, jak Bóg się z nami komunikuje. Czytanie „Dzienniczka” pomaga nam w uczeniu się tego języka Boga, Jego komunikacji z nami. Z pomocą łaski Bożej i z cierpliwością do siebie samych i własnych ograniczeń naprawdę dochodzimy do rozumienia tego, co Bóg chce nam powiedzieć. Gdy czytamy „Dzienniczek”, zwiększa się nasza wrażliwość na duchowy świat, na wewnętrzne poruszenia, a także umiejętność ich interpretacji.
Wytrzymać bez ucieczek
Osiemnasty rok życia, usilna prośba rodziców o pozwolenie wstąpienia do klasztoru; stanowcza odmowa rodziców. Po tej odmowie oddałam się próżności życia, nie zwracając żadnej uwagi na głos łaski, chociaż w niczym zadowolenia nie znajdowała dusza moja. Nieustanne wołanie łaski było dla mnie udręką wielką, jednak starałam się ją zagłuszyć rozrywkami. Unikałam wewnętrznie Boga, a całą duszą skłaniałam się do stworzeń. Jednak łaska Boża zwyciężyła w duszy (Dz. 8).
W takich klimatach wzrastała Helena, przyszła św. Siostra Faustyna. Na usilną prośbę rodziców o pozwolenie wstąpienia do klasztoru usłyszała stanowcze: Nie. Weszła więc w doświadczenie wewnętrznego napięcia, konfliktu. Miała wielkie pragnienia, a nie miała możliwości, by je zrealizować, a przynajmniej tak to wtedy widziała. W tej sytuacji próbowała sobie poradzić, zagłuszając wewnętrzny głos łaski rozrywkami.
Jak wielu z nas to robi! W sytuacjach, gdy doświadczamy jakiegoś niewygodnego napięcia, jakiejś bezradności, może wewnętrznego konfliktu między głosem sumienia, a nieuporządkowanymi pragnieniami…W wielu takich niewygodnych sytuacjach szukamy wszelkich rozproszeń, byleby tylko nie pozostać w ciszy z wewnętrznym głosem, który wzywa nas do czegoś, co wydaje nam się zbyt trudne lub wręcz niemożliwe. Wybierając zewnętrzne rozpraszacze, nie wchodzimy w głąb siebie, uciekamy od tego, co dzieje się w środku, nie słyszymy delikatnego głosu Boga. Ale Bóg się nie zniechęca i wytrwale szuka sposobów dotarcia do nas. Jest bardzo twórczy, zaskakujący. W historii Heleny, przyszłej Siostry Faustyny, wszedł w sam środek tego zagłuszania, w które uciekała. Po raz pierwszy pozwolił się jej zobaczyć na głośnej imprezie, gdy tańczyła z chłopakiem. Stanął obok niej i po raz pierwszy do niej przemówił w taki sposób, że nie miała żadnych wątpliwości, że to jest jej Bóg!
To wydarzenie burzy wiele naszych pobożnych schematów. Często bowiem wydaje się nam, że jeżeli Bóg już się z nami komunikuje, to tylko w świętych miejscach, tylko podczas modlitwy. Ale pierwsze objawienie, które ma Siostra Faustyna, pokazuje jasno, że Bóg bardzo lubi z nami spędzać codzienność i że nigdy nie wiemy, kiedy przyjdzie moment szczególnej łaski, jakiegoś szczególnego spotkania, szczególnej komunikacji Boga z nami. To może być w pracy, na zakupach, na imprezie, to może być też w momencie najgorszego upadku, w momencie dla nas najtrudniejszym. Właśnie wtedy może przyjść doświadczenie wyjątkowej łaski, kiedy Pan Bóg stanie się szczególnie bliski i bardzo wyraźnie usłyszymy, co do nas mówi. Właśnie wtedy, może nas zaskoczyć tym najbardziej upragnionym wyznaniem: Kocham cię.
s. Gaudia Skass ISMM
__________
Nowe odcinki publikowane są w niedziele o 17:00: kanał „Blisko Rahamim” na YouTube oraz na Spotify i Apple Podcasts.
W dniach 13-15 września br. w klasztorze karmelitów bosych w Lorinčíku koło Koszyc w południowej Słowacji odbędą się rekolekcje dla dziewcząt i kobiet pod hasłem: „Kim jesteś dla mnie i kim jestem ja dla Ciebie, Jezu…” Poprowadzą je o. Andrej Valent OCD oraz s. M. Benediktína Fečová z koszyckiej wspólnoty Zgromadzenia Matki Bożej Miłosierdzia.
15 września w klasztorze Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia w Gdańsku, ul. Trakt św. Wojciecha 396 a, odbędzie się pierwsze spotkanie formacyjne wspólnoty Stowarzyszenia Apostołów Bożego Miłosierdzia. Poprowadzi je s. Clareta Fečova, wiceprzewodnicząca Stowarzyszenia, oraz siostry z miejscowego klasztoru. W programie: Eucharystia, wspólna modlitwa, konferencja na temat: „Faustinum – wspólnota na drogach miłosierdzia” oraz spotkanie integracyjne.
W dniach 14-15 września, na zaproszenie księdza proboszcza, s. Tobiana i s. Agnes, z klasztoru Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach, podzielą się orędziem Miłosierdzia i duchowym dziedzictwem z wiernymi w parafii św. Jana Chrzciciela w Brennej, diecezja bielsko-żywiecka. Po parafiach tej diecezji peregrynował obraz Jezusa Miłosiernego z relikwiami św. Siostry Faustyny i św. Jana Pawła II.
14 września, w Święto Podwyższenia Krzyża Świętego i w 89. rocznicę objawienia Koronki do Miłosierdzia Bożego, s. Maria Faustyna, s. Barbara, s. Rachela i postulantki z klasztoru Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach wezmą udział w III Ogólnopolskim Spotkaniu Rycerstwa Niepokalanej w Sanktuarium Relikwii Krzyża Świętego w Nowej Słupi. W programie krótka konferencja o nabożeństwie do Miłosierdzia Bożego oraz prowadzenie Godziny Miłosierdzia i Koronki do Miłosierdzia Bożego.
Jezus udał się wraz ze swoimi uczniami do wiosek pod Cezareą Filipową. W czasie drogi pytał uczniów: „Co mówią ludzie? Kim według nich jestem?” Oni Mu odpowiedzieli: „Mówią, że jesteś Janem Chrzcicielem, inni – że Eliaszem, jeszcze inni – że jednym z proroków”. On ich zapytał: „A według was, kim jestem?”. Odpowiedział Mu Piotr: „Ty jesteś Chrystusem”. Wówczas nakazał im, aby nikomu o Nim nie mówili. Jezus zaczął ich pouczać, że Syn Człowieczy musi wiele cierpieć, że będzie odrzucony przez starszych, wyższych kapłanów i nauczycieli Pisma, że zostanie zabity, ale po trzech dniach zmartwychwstanie. Mówił to zupełnie otwarcie. Wtedy Piotr wziął Go na bok i stanowczo Go upominał. Lecz On obrócił się i patrząc na swych uczniów, skarcił Piotra: „Szatanie, odejdź ode Mnie! Bo nie myślisz po Bożemu, ale po ludzku”. Potem przywołał tłum i uczniów i powiedział do nich: „Jeśli ktoś chce iść za Mną, niech się wyrzeknie samego siebie, niech weźmie swój krzyż i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce ocalić swoje życie, straci je; a kto straci swoje życie z mojego powodu i z powodu Ewangelii, ocali je (Mk 8, 27-35).
Z „Dzienniczka” św. Faustyny
„O Chryste, największą rozkoszą jest moją, gdy widzę, żeś Ty jest kochany, że rozbrzmiewa cześć i chwała Twoja, a szczególnie cześć miłosierdzia Twego. O Chryste, do ostatniego momentu życia nie przestanę wysławiać Twojej dobroci i miłosierdzia. Każdą kroplą krwi, każdym uderzeniem serca wysławiam Twoje miłosierdzie. Pragnę się cała zamienić w hymn uwielbienia Ciebie. Kiedy już będę na łożu śmierci, niechaj ostatnie uderzenie serca mojego będzie miłosnym hymnem, wysławiającym niezgłębione miłosierdzie Twoje” (Dz. 1708).
Koronka do Miłosierdzia Bożego jest szczególnym darem Boga dla naszych czasów, gdyż nauczył jej sam Jezus i z ufnym jej odmawianiem związał wielkie obietnice. Jest to obecnie najbardziej znana i powszechnie praktykowana modlitwa do Miłosierdzia Bożego. Jej słowami modlą się nie tylko katolicy, ale także grekokatolicy, maronici, prawosławni, protestanci, anglikanie czy ludzie innych wyznań i doświadczają jej niezwykłej skuteczności w wypraszaniu łask i doczesnych dobrodziejstw.
Wokół tej modlitwy powstają różne inicjatywy i dzieła miłosierdzia. Zgromadzenie Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia prowadzi „Nieustanną Koronkę” i „Koronkę za konających”, a także transmisje telewizyjne i radiowe w Polsce, w Rzymie i na Słowacji.
W Sanktuarium do Miłosierdzia Bożego ta modlitwa każdego dnia odmawiana jest codziennie przez siostry i pielgrzymów. Wspólnotowo praktykowana jest zawsze po krótkiej modlitwie w Godzinie Miłosierdzia (15.00). To nabożeństwo (Godzina Miłosierdzia i Koronka) transmituje kilka stacji telewizyjnych, m.in.: TVP 3 w paśmie ogólnopolskim i TVP Wilno, kilkanaście rozgłośni radiowych, strona: www.faustyna.pl w 9 wersjach językowych, aplikacja: Faustyna.pl oraz pod tą nazwą kanał na You Tube. Dzięki tej łączności codziennie o tej samej porze jednym głosem woła do Boga ponad milion osób, prosząc o miłosierdzie „dla nas i całego świata”, o potrzebne łaski dla Kościoła św., naszej ojczyzny, Europy i świata.
Doświadczyłem, że modlitwy innych ludzi za swoich bliskich, za sąsiadów, za przyjaciół, za wszystkich… naprawdę mają moc. Sprawiają, że się zmieniamy, zwłaszcza wobec tych, którzy najmniej na to zasługują. Modlitwa wstawiennicza, czyli za grzeszników, ale także za tych, o których Pan Jezus mówił do św. Faustyny: letnich chrześcijan, ma naprawdę wielką moc.
Do 39. roku życia prowadziłem normalne życie. Studiowałem na uniwersytecie, miałem żonę i dwie córki. Żyłem w małżeństwie katolickim. Byłem nawet katechetą, chodziłem praktycznie w każdą niedzielę na Mszę św., ale mimo to byłem letnim chrześcijaninem, nie postawiłem Pana Boga na pierwszym miejscu. W głębi serca chciałem wszystko robić po swojemu, to ja chciałem nad wszystkim mieć kontrolę i władzę. Ogromną ilością wykonywanej pracy chciałem sobie udowodnić, że coś jestem wart. Nie włożyłem minimum wysiłku w to, by poznawać, jak szalenie jestem kochany przez Boga. To wszystko było jednak do czasu, kiedy przeżyłem poważną porażkę w pracy i wtedy dopiero zacząłem poznawać siebie, jaki naprawdę jestem. Potrafiłem być niegrzeczny, samolubny. Zacząłem zaniedbywać żonę i córki. Skupiłem się na swoich problemach. Miałem wrażenie, że wszystko sprzysięgło się przeciwko mnie. Jakby cały świat stał się moim wrogiem. Moja żona nadal bardzo mnie kochała. Walczyła o mnie, ciągle prosiła, żebym się zmienił… Zaczęła mi mówić, że nie może już tego znieść, że musimy się rozstać, że powinniśmy oboje porozmawiać z prawnikiem, ale ja nie chciałem jej słuchać. Powiedziałem jej, że ona nic nie rozumie. To coraz bardziej pogarszało nasze relacje, aż doszło do rozpadu małżeństwa. Byłem na skraju rozpaczy, mój koniec rzeczywiście zdawał się prowadzić mnie samotnie do piekła, ale Jezus czekał na to pęknięcie…
Nadeszła Niedziela Miłosierdzia, 27 kwietnia 2014. W niedzielę poszedłem jak zwykle na Mszę św. Zupełnie nieświadomy, że ta niedziela jest wyjątkowa. Nie znałem w ogóle nabożeństwa do Miłosierdzia Bożego. Nie miałem pojęcia o obietnicach Jezusa dotyczących Święta Miłosierdzia. Jak na ironię, ze smutkiem pamiętam, jak dzieci na katechezie pytały mnie, jaki dziwny jest Jezus z takimi wielkimi promieniami, a ja nie wiedziałam, co odpowiedzieć – co ze mnie za katecheta…
Właśnie tamtej niedzieli poczułem się bardzo źle. Dręczyło mnie sumienie. Poczułem potrzebę wyznania swoich grzechów, swoich przegranych. Nie mogłem sobie z tym wszystkim poradzić. Podszedłem do kratek konfesjonału. Myślałem, że mnie ksiądz pocieszy, ale tym razem odszedłem od konfesjonału, delikatnie mówiąc, z goryczą, bo normalnie mój stały spowiednik, który w pewnym stopniu przyjmował moje wymówki, usprawiedliwienia, tym razem powiedział mi jasno i wyraźnie, że nie mogę tak dalej żyć, że nie wolno mi w taki sposób postępować, że czas z takim stylem życia skończyć. I miał rację, ale wtedy to był dla mnie szok. Ta spowiedź – przyznaję – była dla mnie bardzo trudna, nawet się zdenerwowałem, zacząłem mieć pretensje do spowiednika, że mnie nie zrozumiał. Żona nie rozumiała, córki nie rozumiały, ksiądz nie rozumie, wszyscy mnie nie rozumieją… Odkąd jednak otrzymałem rozgrzeszenie, a potem przyjąłem w tę niedzielę Komunię św., coś się zmieniło. Przyszła prawdziwa skrucha za popełnione grzechy. Zdałem sobie sprawę, że przez brak miłości i nadmierną koncentrację na sprawach zawodowych straciłem swoje skarby: żonę i córki. Zacząłem płakać, ale nie łzami rozpaczy, lecz smutku i wielkiej ufności, że Bóg pomoże mi wstać i zacząć od nowa. I tak się faktycznie stało.
Droga nawrócenia zaczęła się od Niedzieli Miłosierdzia Bożego i nadal trwa. Bóg udzielił mi wszystkich łask związanych ze Świętem Miłosierdzia, może także i tej największej: odpuszczenia win i kar. Od tej Niedzieli Miłosierdzia Bożego moje życie zmieniło się nie do poznania. Teraz jestem innym człowiekiem. Teraz buduję na nowo życie z Chrystusem. Regularna, szczera spowiedź święta, przyjmowanie Komunii św. są dla mnie źródłem siły, by prawdziwie kochać Boga i drugiego człowieka. Zrozumiałem to bardzo dobrze, ja tego doświadczyłem, że sakramenty są podstawą życia chrześcijanina, że bez nich nie możemy się rozwijać, że bez postawienia Boga na pierwszym miejscu nie sposób naprawdę kochać. Chwała Panu!
Luis Manuel Alfaro Sánchez z Hiszpanii
—————————–
Świadectwa publikowane w 131 numerze „Orędzia Miłosierdzia”.
Świadectwa są także publikowane na stronie: www.faustyna.pl
14 września s. Clareta Fečova, wiceprzewodnicząca Stowarzyszenia Apostołów Bożego Miłosierdzia „Faustinum” spotka się z członkami i wolontariuszami gdyńskiej wspólnoty formacyjnej Faustinum w Gdyni, która działa w Parafii Przemienienia Pańskiego. W programie: wspólna modlitwa, konferencja i agapa. Przy tej okazji s. Clareta podzieli się orędziem Miłosierdzia zapisanym w „Dzienniczku” św. Faustyny także z wiernymi tej parafii na Mszy św. o godzinie 18.00.
Znowu opuścił okolice Tyru i przemierzał ziemie Dekapolu. Przez Sydon szedł w kierunku Jeziora Galilejskiego. Wtedy przyprowadzili do Niego głuchoniemego i prosili Go, aby położył na niego rękę. Odprowadził go na bok, z dala od tłumu, włożył palce w jego uszy i śliną dotknął jego języka; spojrzał w niebo, westchnął i rzekł do niego: „Effatha”, to znaczy: Otwórz się! Natychmiast otworzyły się jego uszy i zostały rozwiązane więzy jego języka, tak że mógł poprawnie mówić. I przykazał im, aby nikomu nie mówili, ale im bardziej zakazywał, tym więcej oni rozpowiadali. Pełni podziwu mówili: „Wszystko dobrze uczynił. Sprawił, że głusi słyszą, a niemi mówią” (Mk 7, 31-37).
Z „Dzienniczka” św. Faustyny
Mów światu o Moim miłosierdziu, niech pozna cała ludzkość niezgłębione miłosierdzie Moje. Jest to znak na czasy ostateczne, po nim nadejdzie dzień sprawiedliwy. Póki czas niech uciekają [się] do źródła miłosierdzia Mojego, niech korzystają z krwi i wody, która dla nich wytrysła (Dz. 848).
Wesley Guillen, ma 32 lata, pochodzi z Silver Spring w stanie Maryland. Był zawodowo grającym koszykarzem w USA i w świecie, teraz jest apostołem Bożego Miłosierdzia.
Wesley, wiem, że kochasz miłosierdzie Boże i św. Faustynę – czy możesz opowiedzieć o tym, jak odnalazł cię miłosierny Jezus?
To dla mnie naprawdę zaszczyt, że po raz pierwszy mogę podzielić się swoją historią, tym, jak Jezus odnalazł mnie w cierpieniu, gdy czułem się opuszczony. W 2018 roku grałem zawodowo w koszykówkę i pod koniec sezonu zacząłem odczuwać coraz większy ból w stopach. Lekarze czynili co mogli, by uśmierzyć ból; przeszedłem w sumie ponad 30 zabiegów, ale bez skutku. W końcu powiedzieli, że nic więcej nie mogą dla mnie zrobić. A ból był tak silny, że nie mogłem stać w miejscu nawet przez kilka sekund. Z tego powodu nie pracowałem, musiałem korzystać z wózka inwalidzkiego. Cały dzień spędzałem w domu. Płakałem z bólu i jedyną ulgę przynosił mi sen. Któregoś dnia przeglądałem swoje konto na Instagramie i zobaczyłem wideo, na którym młoda osoba o imieniu Gabriel Cherry opowiadała o św. Faustynie. Nigdy o niej nie słyszałem. Mówiła o tym wydarzeniu z życia Świętej, gdy ta miała trudności z odlewaniem ziemniaków i żaliła się Panu, a On obiecał, że wzmocni jej siły. I tak się stało. Ten fragment bardzo mnie zaintrygował, bo zobaczyłem, że Jezus w bardzo konkretny sposób pomagał św. Faustynie w chwilach, gdy czuła, że nie ma sił. Pomyślałem: tam, gdzie kończy się nasza siła, zaczyna się działanie Jezusa. Powiedziałem sobie, że muszę więcej dowiedzieć się o tej Świętej. Gdy otwierałem paczkę z zamówionym „Dzienniczkiem”, poczułem, że od teraz na zawsze zmieni się moje życie. Już po lekturze pierwszych kilku stron byłem pod wrażeniem. Czytałem codziennie po 2-3 strony, bo chciałem zrozumieć i pochłonąć wszystko. Zobaczyłem, jak bardzo św. Faustyna cierpiała, ale nie cierpiała na próżno. Ona pokazała mi, że przez swoje cierpienie mogę czynić miłosierdzie, jeśli złączę je z męką Jezusa. Zacząłem więc patrzeć na moją chorobę i ból nie tylko jako na krzyż i ciężar, ale jako na dar, który łączy mnie z Jezusem. Pomogły mi w tym także spotkania z siostrami ze Zgromadzenia Matki Bożej Miłosierdzia w Waszyngtonie, które utwierdziły mnie w tym przekonaniu, że cierpienie może mieć sens, że mogę je wykorzystać do świadczenia miłosierdzia, i powiedziały, jak można to czynić. Odtąd wszystko w moim życiu zmieniło się na lepsze. Naprawdę przyjąłem swój krzyż i opowiadam wszystkim o miłosierdziu Bożym i św. Faustynie!
Kim ona jest dla ciebie?
Ukochaną przyjaciółką. Jej cierpienie, jej miłość do Eucharystii, do miłosiernego Jezusa sprawiły, że jeszcze bardziej Go pokochałem i w swoim cierpieniu bardziej Go poznałem, zacząłem mieć z Nim bliższą relację. Faustyna jest dla mnie wzorem, uczy mnie, jak kochać Jezusa, jak całkowicie Mu się oddać. Moje ulubione zdania z jej „Dzienniczka”: Cierpienie to największy skarb na ziemi, oczyszcza duszę. W cierpieniu poznajemy, kto jest naszym prawdziwym przyjacielem. Prawdziwą miłość mierzy się termometrem cierpienia. O, gdyby cierpiąca dusza wiedziała, jak bardzo Bóg ją kocha! Umarłaby z radości i nadmiaru szczęścia. Pewnego dnia poznamy wartość cierpienia i nie będziemy już w stanie cierpieć. Obecna chwila jest nasza. Ona zajmuje szczególne miejsce w moim sercu. To ona sprawiła, że poczułem w sercu powołanie do mówienia innym o miłosierdziu Bożym.
Jak myślisz, dlaczego ludzie tak bardzo boją się cierpienia?
Nie wiedzą, że ono może mieć sens. Po prostu uważają, że jest tylko złem, czują się bezradni wobec niego, a nie wiedzą, że może mieć ono ogromną wartość, gdy się je złączy z męką Jezusa. Kiedyś i ja pytałem Pana: Dlaczego ja, dlaczego mnie to spotyka, czym sobie na to zasłużyłem? Przecież jestem dobrym człowiekiem, nie krzywdzę innych, nikomu nie zazdroszczę… Dlaczego ja? Kiedy zacząłem czytać „Dzienniczek”, zobaczyłem, jak można przyjąć cierpienie, jak wziąć swój krzyż i nieść go najlepiej, jak potrafię, z radością, co wcale nie jest łatwe, zwłaszcza gdy pojawia się smutek i ból, który dokucza. Wielu nie wie, że może ofiarować swoje cierpienie, że nie musi cierpieć na próżno, że Jezus chce, aby zwrócili się do Niego i złożyli na Niego ten ciężar; aby wiedzieli, że nie są sami, że jest z nimi On i Najświętsza Matka.
Zrozumiałem też, że Bóg dopuszcza cierpienie po to, abyśmy Go bardziej szukali. Może gdyby wszystko było super, to nie szukalibyśmy Go, bo nie czulibyśmy takiej potrzeby. Może pogrążylibyśmy się w grzechu, w sprawy, które odwodzą od Niego, a jedynym sposobem, aby to zatrzymać, jest cierpienie. On pragnie intymnej relacji z nami, a większość może jej nie ma, ponieważ szukają wszystkiego oprócz Niego, ubóstwiają inne rzeczy, może ludzi, poza Nim. W cierpieniu poznaję Boga, w cierpieniu staję się bardziej podobny do Jezusa. Cierpienie oczyszcza moją duszę, więc cierpienie nie zawsze jest złe; jeśli nauczymy się je akceptować i ofiarować Bogu, może przynieść wiele dobra dla nas i innych ludzi.
Jakich wskazówek udzieliłbyś ludziom, zwłaszcza tym, którzy kochają sport i mają trudności w relacji z Bogiem?
Tym, którzy uprawiają sport, mówię jako ktoś, kto ma obsesję na punkcie swojego sportu, jakim jest koszykówka: stawiajcie Boga na pierwszym miejscu. Wielu twierdzi, że tak czyni, ale w rzeczywistości planują swój dzień, skupiając się na sporcie i wszystkim innym, a nie na Jezusie. Najpierw powinien być Jezus, a potem wszystko wokół Niego. Grałem w koszykówkę w szkole średniej, na studiach i na poziomie zawodowym za granicą. Byłem katolikiem, chodzącym w każdą niedzielę na Mszę, ale czy naprawdę mogę powiedzieć, że w centrum mojego życia był Jezus? Powiedziałbym: nie. Nie czytałem Biblii, niezbyt często chodziłem do spowiedzi, nie spędzałam czasu z Jezusem obecnym w Najświętszym Sakramencie, nie do końca rozumiałem, co otrzymuję w Eucharystii. Teraz, codziennie czytam Biblię, codziennie chodzę na Mszę św., na adorację eucharystyczną, codziennie przyjmuję Komunię, codziennie odmawiam różaniec i Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Gdybym to wszystko wiedział wcześniej, to znacznie łatwiej byłoby znieść rozczarowanie związane ze sportem. Sport może być bardzo frustrujący, męczący i wyczerpujący nie tylko psychicznie, ale i fizycznie! Moje życie modlitewne, gdyby było silniejsze, mogłoby być dla mnie ujściem, aby na chwilę odejść i po prostu być z Panem, a nie ze światem, sportem i stresem. Jako sportowcy mamy wysokie oczekiwania, jeśli chodzi o wyniki, a rywalizacja może być uciążliwa, dlatego wszystkim radzę, by się modlili, mieli przy sobie Biblię i różaniec. Życie to coś więcej niż tylko sport! Nie pozwólcie, aby sport definiował was lub stał się bogiem. Przede wszystkim jesteśmy synami, córkami Boga Najwyższego! Stanowisko, uprawiany sport, pochodzenie etniczne, stopnie naukowe… nie definiują tego, kim naprawdę jesteśmy. Więc, gdy ktoś cię zapyta, kim jesteś, nie mów, że jesteś baseballistą, koszykarzem, tenisistą, piłkarzem, ale synem, córką Boga! Istniejemy w Jego spojrzeniu, jesteśmy Jego dziećmi. Nigdy nie jesteśmy sami.
Jak teraz postrzegasz sens swojego życia?
Odkąd dowiedziałem się o miłosierdziu Bożym i św. Faustynie, odnalazłem sens swojego życia, swoje miejsce w Kościele i świecie jako apostoła Bożego Miłosierdzia. Czuję, że wszędzie, gdziekolwiek się udam, podąża ze mną Boże miłosierdzie! Spotykam wielu ludzi, którzy zmagają się z bólem fizycznym lub cierpieniem duchowym. Cieszę się, że mogę dzielić się z nimi miłością i pokojem Pana, mówić o Jego miłosierdziu. On pragnie tylko tego, abyśmy Mu zaufali, a reszty sam dokona.
Za rozmowę i świadectwo dziękuje serdecznie
s. M. Faustia Szabóova ISMM
————————–
Tekst publikowany w 131 numerze „Orędzia Miłosierdzia”.
W niedzielę 1 września w diecezjalnym Sanktuarium Bożego Miłosierdzia na osiedlu KVP w Koszycach na Słowacji przypada 12. rocznica konsekracji świątyni. Z tej okazji odbędzie się parafialny dzień wspólnot, w którym licznie reprezentowane będzie stowarzyszenie Faustinum. Program rozpocznie uroczysta Msza św. o godzinie 10.00, a zakończy wspólna modlitwa w Godzinie Miłosierdzia i Koronka do Miłosierdzia Bożego połączona z adoracją, którą poprowadzą siostry z koszyckiej wspólnoty Zgromadzenia Matki Bożej Miłosierdzia. Nabożeństwo do Miłosierdzia Bożego transmitować będzie Telewizja LUX.
Zebrali się wokół Niego faryzeusze i kilku z nauczycieli Pisma, którzy przybyli z Jerozolimy. Zauważyli, że niektórzy z Jego uczniów jedli chleb nieczystymi, to znaczy nieumytymi rękami. Faryzeusze bowiem, i wszyscy Żydzi, trzymając się tradycji starszych, nie jedzą, zanim nie umyją rąk. Również kiedy wracają z rynku, nie jedzą, dopóki się nie obmyją. Jest jeszcze wiele innych przepisów, które przejęli i zachowują, jak obmywanie kubków, dzbanków, naczyń miedzianych. Pytali Go więc faryzeusze i nauczyciele Pisma: „Dlaczego Twoi uczniowie nie postępują zgodnie z tradycją starszych, lecz jedzą chleb nieczystymi rękami?” On odparł im: „Słusznie prorokował Izajasz o was, obłudnikach, jak jest napisane:
‘Ten lud czci Mnie wargami,
ale ich serce jest daleko ode Mnie.
Daremnie jednak cześć Mi oddają,
Głosząc nauki, które są ludzkimi nakazami’.
Odrzucając przykazanie Boże, trzymacie się ludzkiej tradycji. Potem znowu przywołał do siebie tłum i powiedział: „Słuchajcie Mnie wszyscy i zrozumiejcie! Nic, co wchodzi do człowieka z zewnątrz, nie może go splamić, lecz co wychodzi z człowieka, to go plami. Z wnętrza z serca ludzkiego pochodzą złe myśli, rozpusta, kradzieże, zabójstwa, cudzołóstwa, chciwość, przewrotność, podstęp, wyuzdanie, zawiść, bluźnierstwo, pycha, głupota. Całe to zło wychodzi na zewnątrz i plami człowieka” (Mk 7, 1-8a.14-15.21-23).
Z „Dzienniczka” św. Faustyny
Nigdy nie stanie gmach wspaniały, jeżeli odrzucimy drobne cegiełki. Bóg od niektórej duszy żąda wielkiej czystości, więc zsyła jej głębsze poznanie nędzy. Oświecona światłem z wysoka, lepiej poznaje, co się Bogu podoba, a co – nie. Grzech jest według poznania i światła duszy, to samo i niedoskonałości. Chociaż ona wie, że co do sakramentu ściśle należy, to jest grzech – ale te drobne rzeczy [które w spowiedzi wyznaje] mają wielką doniosłość w dążeniu do świętości i nie może spowiednik tego lekceważyć (Dz. 112).
Te słowa św. Jana Pawła II pragniemy dedykować wszystkim dobroczyńcom i ofiarodawcom Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia, gdyż przez ofiary pieniężne i osobiste zaangażowanie w dzieła apostolskie niosą światu dar orędzia Miłosierdzia, które Jezus powierzył św. Siostrze Faustynie. Szczególnie serdecznie z tego miejsca, przez tę stronę internetową, dziękujemy tym, którzy ją wspierają wraz z dziełami, jakie są na niej prowadzone, zwłaszcza: „Koronką za konających” i transmisją on-line z Sanktuarium w Krakowie-Łagiewnikach.
Za wszystkich ofiarodawców i dobrodziejów codziennie modlimy się, polecając ich intencje Bożemu Miłosierdziu przez wstawiennictwo św. Siostry Faustyny. Najbliższa Msza św. w intencji wspierających transmisję on-line będzie sprawowana 27 sierpnia o godzinie 17.00 w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach przed łaskami słynącym obrazem Jezusa Miłosiernego i przy grobie św. Siostry Faustyny.
Tak krótko w życiu zakonnym nazywa się zmiany miejsca pobytu, a często także rodzaju pracy apostolskiej. Najczęściej w drugiej połowie sierpnia siostry wyjeżdżają do tych klasztorów, do których posyła ich posłuszeństwo. Jest to często nie tylko zmiana miejsca zamieszkania, ale także rodzaju posługi apostolskiej. Siostry posyłane są tam, gdzie Zgromadzenie podejmuje nowe zadania lub odpowiada na potrzeby związane z pracą apostolską. Dla sióstr jest to okazja do zdobywania wolności od wszelkich przywiązań ziemskich, by żyć tylko dla Boga i Jego królestwa.
Działo się to w Świnicach, 27 sierpnia 1905 roku o godzinie pierwszej po południu. Stawił się Stanisław Kowalski, rolnik lat 40 z Głogowca, w obecności Franciszka Bednarka lat 35 i Józefa Stasiaka lat 40, obydwaj rolnicy z Głogowca, i okazali nam dziecię płci żeńskiej urodzone we wsi Głogowiec 25 sierpnia bieżącego roku o godzinie ósmej rano od jego ślubnej małżonki Marianny z Babelów, lat 30. Dziecięciu temu na chrzcie św. odbytym w dniu dzisiejszym zostało nadane imię Helena, a rodzicami jego chrzestnymi byli Konstanty Bednarek i Marianna Szewczyk. Taki zapis obrzędu chrztu świętego w Księdze parafialnej pozostawił proboszcz ks. Józef Chodyński, który chrzcił Helenkę Kowalską. Akt sporządzono w języku rosyjskim, bo były to czasy zaborów i Polski nie było na mapie Europy. Ojciec Helenki – Stanisław Kowalski jako jedyny podpisał się pod tym zapisem po polsku, chrzestni jako niepiśmienni w oznaczonym miejscu potwierdzili fakt „krzyżykiem”. W dawnym kościele parafialnym, dziś Sanktuarium Urodzin i Chrztu św. Faustyny, jest ta sama chrzcielnica, przy której dzieckiem Bożym i członkiem Mistycznego Ciała Chrystusa stała się Helenka Kowalska, ochrzczona dwa dni po narodzinach, w wigilię uroczystości Matki Bożej Częstochowskiej. Łaska chrztu św. rozwinęła się w jej życiu i osiągnęła pełnię zjednoczenia mistycznego z Bogiem już na ziemi. Dziś czczona jest jako apostołka Bożego Miłosierdzia, bo Jezus wybrał ją na proroka naszych czasów i posłał do świata z orędziem Miłosierdzia.
W ostatnich dniach sierpnia – jak w całej Polsce – tak i w klasztorach Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia, które prowadzą Młodzieżowe Ośrodki Wychowawcze dla dziewcząt (Kraków, Kalisz i Wrocław), bursy, świetlice i przedszkola trwają intensywne przygotowania do nowego roku szkolnego. Inaugurację roku szkolnego zawsze rozpoczyna go Eucharystia, w czasie której kadra pedagogiczna oraz wychowanki, uczennice, dzieci… proszą o Boże błogosławieństwo i potrzebne łaski na cały rok szkolny, aby był on nie tylko czasem skutecznego przyswajania wiedzy, ale także czasem owocnego wzrastania duchowego.