Jakie są losy osób, które umarły, a nie pojednały się z Bogiem? Jakie są losy samobójców? Na te pytania w blasku Miłosierdzia w ostatnim numerze „Orędzia Miłosierdzia” odpowiada ks. Wojciech Rebeta, ojciec duchowny w Metropolitalnym Seminarium Duchownym w Lublinie i dyrektor Papieskich Dzieł Misyjnych w tej archidiecezji.
Te pytania nurtują dzisiaj wiele osób, bo rośnie liczba samobójstw, zwłaszcza wśród ludzi młodych. Ich rodziny i bliscy nie tylko opłakują zmarłych, ale zmagają się z pytaniem o ich zbawienie. Co stanie się z tymi, którzy żyli tak jakby Boga nie było i przed śmiercią nie pojednali się z Nim? Podejmiemy ten temat właśnie teraz, gdy wraz z całym Kościołem przeżywamy paschę Jezusa Chrystusa.
Wiemy, że nikt z nas nie jest bez grzechu, więc każdy ma jakiś swój bagaż win, z którym stanie przed Bogiem po zakończeniu ziemskiej wędrówki. Jego los zależy nie tylko od ciężaru grzechów, ale przede wszystkim od stopnia otwarcia się na Boże miłosierdzie, objawione w pełni w życiu, śmierci i zmartwychwstaniu Pana Jezusa.
Powaga grzechu przeciwko życiu człowieka
Jednymi z najpoważniejszych grzechów są te, które dotyczą przerywania życia. Są różne ich rodzaje: aborcja, eutanazja, morderstwo, samobójstwo. W wymiarze duchowym są także inne grzechy, których skutki są dramatyczne, bo dochodzi do odwrócenia się od Boga i utraty z Nim więzi. Te skutki są tragiczne, jeśli ta więź jest całkowicie zerwana i nieodbudowana. Wtedy jest to śmierć na wieki, śmierć polegająca na życiu w cierpieniu, całkowicie bez Boga.
Święta Faustyna widząc pewną duszę, jak ważyły się jej losy po śmierci, zapisała: O godzino straszna, w której widzieć trzeba wszystkie czyny swoje w całej nagości i [nędzy]; nie ginie z nich ani jeden, wiernie towarzyszyć nam będą na sąd Boży (Dz. 426).
Katechizm Kościoła Katolickiego poucza: Każdy jest odpowiedzialny przed Bogiem za swoje życie, które od Niego otrzymał. Bóg pozostaje najwyższym Panem życia. Jesteśmy obowiązani przyjąć je z wdzięcznością i chronić je ze względu na Jego cześć i dla zbawienia naszych dusz. Jesteśmy zarządcami, a nie właścicielami życia, które Bóg nam powierzył. Nie rozporządzamy nim (2280). Ten fragment dotyczy samobójstwa, choć jego treść można odnieść do życia w ogóle jako takiego, a także do sytuacji, gdy ktoś odbiera je komuś innemu.
Następny numer Katechizmu pogłębia ten temat następująco: Samobójstwo zaprzecza naturalnemu dążeniu istoty ludzkiej do zachowania i przedłużenia swojego życia. Pozostaje ono w głębokiej sprzeczności z należytą miłością siebie. Jest także zniewagą miłości bliźniego, ponieważ w sposób nieuzasadniony zrywa więzy solidarności ze społecznością rodzinną, narodową i ludzką, wobec których mamy zobowiązania. Samobójstwo sprzeciwia się miłości Boga żywego (2281).
Czy Bóg chce i może zbawić wszystkich?
Odpowiedź na pierwszą część tego pytania należy wypowiedzieć prosto i zdecydowanie: tak. Po to Bóg przyszedł na świat w osobie Jezusa Chrystusa, żeby – dzięki Jego śmierci i zmartwychwstaniu – dać wszystkim zbawienie. Słowo „wszystkim” należy rozumieć dosłownie. Chrystus przynosi odkupienie każdemu człowiekowi, niezależnie od tego, kiedy żył, żyje teraz czy będzie żył kiedyś, niezależnie od jego języka, płci, wieku, koloru skóry, miejsca zamieszkania, a także wyznawanej religii. Oferta nieba jest dostępna dla każdego. Samo imię Jezus oznacza Tego, który – jak zaznacza św. Mateusz w swej Ewangelii – zbawi swój lud od jego grzechów (Mt 1,21).
Ten dar nieba dotyczy każdego grzesznika i to niezależnie od rodzajów jego grzechów. Pan Jezus zapewnia św. Faustynę i mówi do wszystkich: Niech się nie lęka zbliżyć do Mnie żadna dusza, chociażby grzechy jej były jako szkarłat. Miłosierdzie Moje jest tak wielkie, że przez całą wieczność nie zgłębi go żaden umysł, ani ludzki, ani anielski (Dz. 699).
Może jednak niestety być tak, że ktoś nie chce przyjąć daru Bożego przebaczenia. Jezus wyraźnie stwierdza: Każdy grzech i bluźnierstwo będą odpuszczone ludziom, ale bluźnierstwo przeciwko Duchowi nie będzie odpuszczone (Mt 12, 31). Ta wypowiedź oznacza, że nie ma takiego grzechu, którego Bóg nie byłby w stanie odpuścić. Miłosierdzie Boże jest większe od wszystkich grzechów świata. Jednak jest grzech przeciwko Duchowi Świętemu, który nie może być odpuszczony. Dzieje się tak dlatego, bo – jak tłumaczy św. Jan Paweł II – polega [on] na odmowie przyjęcia tego zbawienia, jakie Bóg oferuje człowiekowi przez Ducha Świętego („Dominum et Vivificantem”, 46). Taka sytuacja zachodzi wtedy, gdy to sam człowiek radykalnie odmawia daru zbawienia.
Sekretarka Bożego Miłosierdzia miała dar wglądu w tajemnice, jakie dokonują się w sercu umierających ludzi. Mogła dlatego wychwalać Boże miłosierdzie za łaskę odkupienia i przebaczenia udzielanego grzesznikowi. Widziała jednak także odwrócenie się ludzi od Boga w godzinie śmierci. Zapisała: O zgrozo, są też dusze, które dobrowolnie i świadomie tę łaskę odrzucają i nią gardzą; chociaż już w samym skonaniu Bóg miłosierny daje duszy ten moment jasny wewnętrzny, że jeżeli dusza chce, ma możność wrócić do Boga. Lecz nieraz u dusz jest zatwardziałość tak wielka, że świadomie wybierają piekło; udaremnią wszystkie modlitwy, jakie inne dusze za nimi do Boga zanoszą, i nawet same wysiłki Boże (Dz. 1699).
Czy jest nadzieja na niebo dla tych, co umierali bez oznak nawrócenia? Nadzieja na zbawienie dla samobójców?
O pewności zbawienia kogokolwiek w takich okolicznościach śmierci nikt nie jest w stanie powiedzieć. Na szczęście też nikt nie ma wiedzy i prawa stwierdzić, że ktoś jest potępiony. Kościół nigdy o nikim się w ten sposób nie wypowiedział, nawet o największych grzesznikach. Kościół może natomiast orzekać o czyjejś świętości i gdy ogłasza kogoś błogosławionym czy świętym, to wtedy mamy pewność jego zbawienia.
W odniesieniu do samobójców nauczanie Kościoła przeszło ewolucję. Niegdyś brano pod uwagę jedynie suche fakty samego wydarzenia, dziś uwzględniamy wszystkie okoliczności, towarzyszące temu dramatowi. W Katechizmie czytamy: Ciężkie zaburzenia psychiczne, strach lub poważna obawa przed próbą, cierpieniem lub torturami mogą zmniejszyć odpowiedzialność samobójcy (KKK 2282). Także następny numer Katechizmu zawiera słowa pełne pociechy, zwłaszcza dla najbliższych krewnych i przyjaciół samobójców: Nie powinno się tracić nadziei dotyczącej wiecznego zbawienia osób, które odebrały sobie życie. Bóg, w sobie wiadomy sposób, może dać im możliwość zbawiennego żalu. Kościół modli się za ludzi, którzy odebrali sobie życie (KKK 2283).
Wyjątkowo cenne i napełniające nadzieją jest doświadczenie św. Faustyny: Często towarzyszę duszom konającym i wypraszam im ufność w miłosierdzie Boże, i błagam Boga o wielkość łaski Bożej, która zawsze zwycięża. Miłosierdzie Boże dosięga nieraz grzesznika w ostatniej chwili, w sposób dziwny i tajemniczy. Na zewnątrz widzimy, jakoby było wszystko stracone, lecz tak nie jest; dusza, oświecona promieniem silnej łaski Bożej ostatecznej, zwraca się do Boga w ostatnim momencie z taką siłą miłości, że w jednej chwili otrzymuje od Boga [przebaczenie] i win, i kar, a na zewnątrz nie daje nam żadnego znaku ani żalu, ani skruchy, ponieważ już na zewnętrzne rzeczy oni nie reagują. O jak, niezbadane jest miłosierdzie Boże (Dz. 1698).
Co możemy zrobić dobrego dla siebie i swoich bliskich? Za tych, którzy już umarli, módlmy się gorąco o jak najszybsze osiągnięcie szczęścia w niebie. Za siebie natomiast i tych, którzy żyją, dobrze jest się modlić o dar dobrej śmierci. Dobrej, czyli takiej, żeby umierać w stanie łaski uświęcającej. Można o to zabiegać w jakiejkolwiek modlitwie, a najlepiej zamawiając Mszę św. w takiej intencji i praktykując odprawienie pierwszych piątków miesiąca.
ks. Wojciech Rebeta